Potyczki rodzinne
Zaplanowałem sobie rankiem, że sięgnę po dzieło noblistyk, by nie odstawać od większości snobów. Co z tego? Zabrakło pieczywa i leków. Luba wyznaczyła młodego, ale dżdżyło, więc nie pozostałomi nic innego, jak zaprosić syna do rodzinnego samochodu i jechać z nim na zakupy. Rzecz jasne, w związku z tym, że pacholęciu riigdy nie uładało się z rzeczywistością, a stopień odklejenia od prozy życia postepował w zastraszającym tempie od kilku lat, pomylił apteki. Gdyby nie moja wrodzona tolerancja i umiarkowanie w pieniactwie, trup padałby często i w dużej liczbie. Na szczęście dla młodego skończyło się na zajmującym wykładzie, choć ów nie docenił kunsztu i wiedzy rodzica. Rozczarowany podrzuciłem go do domu, ale oszczędziłem na czułym uścisku. Miałem nadzieję, że kara będzie dotkliwa. Nic podobnego - zwykłe wzruszenie ramion, oto co ujrzałem. Hańba, pomyślałem i udałem się do najbliższego sklepu, by zarzyć kolejnej dawki aberracji.
Większość posiadaczy pojazdów mechanicznych przeszło poważną metamorfozę. Od kilku lat ustawiają swoje cacuszka tuż przed wejściem do marketu. W dalekim poważaniu mają innych. Przejść parę metrów od parkingu, toż to niemożebne. Niepojęte, choc mój umysł nigdy się nie uskarżał na brak otwartości.
Dodaj komentarz